Przeglądając akta metrykalne ze Skrzebowej natrafiłem na opisane przez księdza cuda, które tam się objawiały. Najczęściej były to uzdrowienia i spełnione łaski, ale też przynajmniej przez dziesięciolecia w XVIII wieku tamtejsza kaplica wiele razy emanowała niezwykłym "światłem bez ognia", które widziało i relacjonowało wiele osób. Dzisiaj nie było by to nic niezwykłego, ale na tamtejsze czasy naprawdę zastanawiająca rzecz. Szukałem w internecie dalszych informacji na temat tego światła, ale chyba później już nikt go nie widział i w końcu o nim zapomniano. W księgach tych jest wspomnianych też trochę nazwisk (także z sąsiednich parafii), dlatego jest to na pewno ciekawa lektura dla osób szukających na tych terenach.
O ile większość z tych cudów była rzeczywiście ważna, to jednak zdarzają się też i takie, których dzisiaj za żaden cud byśmy nie uznali,a po prostu mniej lub bardziej szczęśliwy zbieg okoliczności. Dwa z nich wklejam poniżej.
Pierwszy o "roztrzepanej" kowalowej
Drugi już bardziej dramatyczny i współczesny, ale chyba nikt z nas by nie chciał być na miejscu dziewczyny, która doznała "łaski"
Pozdrawiam
Piotr