No to może i ja wtrącę swoje przysłowiowe trzy grosze....
Nie,nie,nie o samym spotkaniu,bo sporo osób w bardzo ciekawy,
dowcipny, a momentami i w orginalny sposób już to zrobiło.
Tym razem będzie o malutkim zakątku Poznania .Była to pierwsza nasza
wspólna "wyprawa" do waszego grodu, do miasta,którego właściwie w
ogóle nia znam. Owszem,jeżdziłam służbowo na Targi Poznańskie,ale
ledwo tam docierałam,zaraz wracałam.No i tym razem było podobnie.Jeden dzień i to w dodatku tak mocno wypełniony-gdzie tu uszczknąć chociaż parę chwil na zwiedzanie......A jednak mimo lekkiego "plątania się" po poznańskich ulicach ( jednokierunkowe!!!!) troszeczkę zobaczyliśmy.Po "małych" poszukiwaniach udało się nam szybciutko zaparkować (tu moje uznanie dla kierowcy, który dzielnie znosił wszelkie moje uwagi typu "o tu,a może tam, no nie tutaj").I to
stosunkowo niedaleko miejsca docelowego! Mieliśmy jeszcze prawie
godzinkę w rezerwie,no to zgodnie z naszymi wieloletnimi zwyczajami
postanowiliśmy chociaż ciut "pobiegać" po okolicy.Czyli aparaty
fotograficzne do ręki, rzut okiem na okolicę,aby potem trafić do auta
, i zaczęlismy nasza "bieganinkę". Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak
sie nam spodobał ten fragment miasta.Inaczej odbiera się świat
ogladając najwspanialsze nawet albumy,a inaczej własnymi oczami.
Było na co popatrzeć!A te kamienice, a te balkony....Ostatnio robiłam
zdjęcia balkonów w Łodzi i we Wrocławiu-nawet nie wiecie jak są one
ciekawe, jak różne i jak dużo potrafią powiedzieć. Troszkę się
nabiedziłam ( tak,tak) przy słupie ogłoszeniowym, aby ująć go bez tych
włażących ze wszystkich stron w kadr lamp .O tym wiem tylko ja...
Mietek zniknął mi juz w oddali,a ja dalej skaczę koło słupa.Jak ktoś
to obserwował,to mógł mieć lekko zdziwioną minę.HIHIH! No tak,chwila
nieuwagi ,i mąż mi zginął! Chwila rozterki, no ale od czego są telefony
komórkowe...Szybciutko sie odnajdujemy, rzut okiem na zegarki i
trzeba biec na spotkanie.Ale oto jeszcze muszę pstryknąć ten budzący
we mnie ,doprawdy nie wiem czemu dziwnie przyjazne uczucie, samotny zegar..( wyszedł nieostry -może to znak ,że powinnam kiedyś tu znowu zajrzeć).Wpadamy w jakąś uliczkę,Mietek leci zrobić zdjęcie samotnie stojacemu hydrantowi. O i drugiemu .Znowu nastepny? Skąd ich tu tyle? Ja prawie biegnę,potykam sie i ...rzucam okiem na bramę. I co? Widzę na podwórku straszną stertę śmieci( Poznań,śmieci-coś mi tu nie pasuje),trwa to sekundy,coś przykuwa mój wzrok.." Eureka" !!! Jakie ciekawe wykończenie ścian,sufitu. A klatka schodowa.A brama. Wołam Mietka,pstrykamy zdjęcia.Warto by było wejść wyżej na pięterka,ale czas...Lecimy dalej.Z wrażenia zapominamy zapisać adres pod jakim znajduje się ta kamienica.A szkoda! I tu mała zagadka dla Poznaniaków. Może ktos z was zna to miejsce?
. Juz widac siedzibe PTPN.
Zdyszani wpadamy na schodach na Wojtka i Zbyszka.Zapominamy o
zmęczeniu.Uściski,szybka wymiana zdań.Tyle chciałoby sie powiedzieć,
a tu wchodzą juz następni goscie.
A wieczorem ponowne ,niestety znowu króciutkie spojrzenie na miasto. Lekko podświetlone Stare Miasto,nastrojowy klimat,zarys kamienic
oraz ratusza . Tego nie da sie opisać. Lepiej
popatrzcie na nasze zdjecia na stronie
http://www.marynowski.pl/2007_10_27_poznan/ Jest tak miło,że
nie chce się juz iść dalej...Niestety wkrótce trzeba było już wracać.....
Iwona.