Ciekawe historie, ciekawe miejsca, biografie ciekawych osób związanych z Wielkopolską, historie rodzinne, artykuły o genealogii.
Odpowiedz

Wesela, dzieci jako goscie, jak bylo i jak jest

16 sie 2019, 15:26

Jak tylko pamietam, czyli bylam jeszcze malym dzieckiem, wszelkie wesela w rodzinie,
wsrod krewnych, przyjaciol, znajomych czy sasiadow odbywaly sie z udzialem tej
najmlodszej grupy, czyli dzieci. Dzieci byly uwiecznione na wspolnych fotografiach weselnych,
zawsze bylo super, lubilam byc zabierana na wesela. Wesela z dziecmi to bylo normalne.
Teraz spotkalam sie 2 krotnie z weselami gdzie wogole nie bylo dzieci, bardzo sie zdziwilam
a wiec zapytalam dlaczego nie ma dzieci ? Jedna ze znajomych odpowiedziala, ze dzieci sie
nie zabiera bo trzeba zaplacic porcje za dziecko....
Dalej nie wchodzilam w dyskusje co kto i jak, kto placi, kto sobie nie zyczy placic, itd.

Przejrzalam wiele starych, weselnych zdjec ze zbiorow rodzinnych, /tych bardziej wspolczesnych
czyli z lat 80-tych i 90-tych oraz pozniejszych, nie publikuje/ na kazdym sa dzieci.
Ja osobiscie mam wiele super wspomnien z wesel zwlaszcza te zabawy z moim kuzynostwem
czy rowniesnikami.
Wielka szkoda, ze dzieci nie zabiera sie na wesela, bardzo duzo traca, nie znaja sie, nie znaja krewnych, ciotek, wujow itd., "nie ucza sie rodziny", ale faktycznie czy to z powodu kosztow
zy moze z wygody rodzicow ? Co to sie stalo ? Przez minione dekady bywalam na weselach,
a ktorych zawsze byly dzieci a wiec moje zdziwienie jest uzasadnione.

Obrazek

Obrazek

Re: Wesela, dzieci jako goscie, jak bylo i jak jest

16 sie 2019, 17:42

Dwa lub trzy dni temu, temat ten był poruszony na http://www.wp.pl
Wypowiadali się etycy czy zabrać dzieci na wesele czy nie.
Byliśmy w maju na weselu, gdzie wśród gości były także dzieci, od dorastających do takich, co nie tak dawno zaczęły chodzić. Para Młoda wkalkulowała w koszty ich obecność.
Ale jeśli Pary Młodej nie stać na taki wydatek, to rozumiem ich sytuację, kiedy kelnerzy muszą dostawiać stoły i krzesła, ponieważ dzieci nie były przewidziane jako goście weselni, a rachunek za przyjęcie idzie sporo w górę.
Żadna Mama nie weźmie dziecka na kolana i nie będzie z nim jadła z jednego talerza.
Zanim potwierdzimy obecność na przyjęciu weselnym, dyskretnie należy się wcześniej dowiedzieć, czy można zabrać dzieci, czy trzeba zapewnić im opiekę.
Nie te czasy, kiedy po posiłku z mieszkań wynoszono stoły, aby było gdzie tańczyć, a rozbawiona dzieciarnia opanowywała podwórze.

Wszystko się zmienia, obyczaje również. :wink:

Re: Wesela, dzieci jako goscie, jak bylo i jak jest

17 sie 2019, 07:59

Nie smialabym zabierac dzieci na wesele w dzisiejszych czasach, jesli nie bylyby ujete
w zaproszeniu, np. zapraszamy Anne i Adama Kowalskich z dziecmi.....itd.
Kazdy to powinien zrozumiec i nie zabierac dzieci jesli nie ma oficjalnego przyzwolenia.
Nie wyobrazam sobie sytuacji z kelnerami, opisanej wyzej, czy dziecka na kolanach czy jednego talerza. Mysle tez otwarcie, ze jesli pary mlodej i ich rodzicow nie stac na zaproszenie dzieci
to wogole nie powinni robic wesela bo ich na to wesele nie stac juz na starcie,
ale to tylko moje zdanie.

No wlasnie - "....nie te czasy..." i to jest prawda, i to mnie martwi.
Te spotkania rodzinne jak patrze z perspektywy czasu, dawaly przynajmniej mnie, poczucie przynaleznosci do wiekszej grupy, poczucie wiezi rodzinnej, napewno dumy i bezpieczenstwa,
wszyscy sie znali.
Dzieci to nasza przyszlosc, /przepraszam za wielkie, szablonowe slowa/, wiec dlaczego
wyklucza sie je z naszej terazniejszosci, tego nie rozumiem.

Ostatnio jezdze czesto na pogrzeby, coz minelo wiele lat, ale wiem kogo widze i z kim
rozmawiam na stypie, mamy wspomnienia i nadal istnieje ta rodzinna wiez choc
minal szmat czasu, nadal jest wspolny jezyk i nie ma zadnych barier miedzy nami....
bo znalismy sie od dziecka, spotykalismy sie na imprezach rodzinnych choc wielokrotnie dzielilo nas duzo kilometrow....moze wspomne, ze kiedys podrozowalo sie pociagami/autobusami a ludzie mieli mniej pieniedzy.
Dzieci, ktore rosna teraz w rodzinach nie beda mialy pojecia co to znaczy rodzina-krewni.
Nie daj Boze, ze znajdzie sie wsrod nich milosnik genealogii :wink:

Re: Wesela, dzieci jako goscie, jak bylo i jak jest

17 sie 2019, 08:55

Haniu, wszystko się zmienia, obyczaje też. Rodziny się porozjeżdżały. Miałam niedawno wesele w rodzinie, bratanka. O ile wszyscy są na miejscu pewnie wygląda to inaczej. Moja rodzina jest nieliczna, ale jakoś nikomu nie było spieszno, żeby uczestniczyć w weselu. Ja bratanka nie widziałam kilkanaście lat, moje córki również. Zięciowie i wnuczka wcale go nie znają. W efekcie, nikt nie pojechał(ja ze wzgl zdrowotnych). Co więcej, ze strony bratowej czyli mamy Pana Młodego sytuacja się powtarza, kuzyni praktycznie się nie znają, bo od dziecka mieszkają za granicą, kontakty więc żadne. Wiążą ich więzy krwi, ale tylko na papierze. Smutne to wszystko, bo tak naprawdę to są osoby dla siebie obce i nie czują żadnych więzi. Umarli ich dziadkowie, skończyły się pogrzeby i tym samym kontakty. Młodzi mają inny świat, owszem z okazji świąt wytrzymują dwie, trzy godziny ze "starymi" i to wszystko, tak od świąt do świąt. Potem kontakty są żadne, mam tu na myśli nastolatków, a nie małe dzieciaczki. Potem efekt jest taki, jak na ślubie mojego bratanka.
"Nie daj Boze, ze znajdzie sie wsrod nich milosnik genealogii" - myślę, że się nie znajdzie.

Re: Wesela, dzieci jako goscie, jak bylo i jak jest

17 sie 2019, 09:33

Haniu,

podsunęłaś ciekawy temat.

Pytasz "co to się stało?" - myślę, że przyczyny takiego stanu rzeczy są związane z dzisiejszym życiem rodziny. W wielu domach rodzice i dzieci rozstają się rano i widzą ponownie wieczorem, często też rodzic wraca, gdy pociechy śpią. Nie ma miejsca na wspólne rozmowy, zabawy czy po prostu na bycie razem. Niektórzy tłumaczą to słowami "bo takie czasy", inni nawet się nad tym nie zastanawiają. Dzieci nie pytają o wiele rzeczy, bo wszystkie odpowiedzi znajdą u wujka Google, rodzice nie mają sił lub ochoty pytać dzieci o to, jak minął im dzień. Jeśli już znajdzie się chwila, gdy wszyscy są w domu, to dzieci mają być grzeczne i nie przeszkadzać. Najlepiej niech idą do swojego pokoju.

Rodzina nauczyła się żyć osobno. Dlatego być może rodzice nawet nie mają dylematu, czy zabrać dzieci na wesele, czy nie (omijam kwestie finansowe). Chcą się zabawić sami i mieć z głowy opiekę nad pociechami w tym czasie. A że dzieci nie poznają rodziny? Bez rodziców i tak do niej nie pojadą w odwiedziny. A mama i tata są tak zapracowani, że nie ma na to czasu...

I tu zamyka się koło.

Re: Wesela, dzieci jako goscie, jak bylo i jak jest

17 sie 2019, 14:42

Kasiu
Rodzina nauczyła się żyć osobno. Dlatego być może rodzice nawet nie mają dylematu, czy zabrać dzieci na wesele, czy nie (omijam kwestie finansowe). Chcą się zabawić sami i mieć z głowy opiekę nad pociechami w tym czasie. A że dzieci nie poznają rodziny? Bez rodziców i tak do niej nie pojadą w odwiedziny. A mama i tata są tak zapracowani, że nie ma na to czasu...

Myślę, że to trochę inaczej. Za naszych/moich czasów, lat temu pięćdziesiąt-sześćdziesiąt to Mama, Tata, Dziadek, Babcia byli 'nośnikami' wiedzy i umiejętności. Oni uczyli nas poruszać się w zyciu: robić latawiec, jeździć rowerem, pływać, jak zrobić babkę czy makowiec albo usunąć plamy od jagód. Dziś ta wiedza leży wszędzie na wyciągnięcie...smartfona. Rodzice, Dziadkowie są zbędni... Ok, dają jeść, piorą, zabierają na wakacje ale nie są źródłem wiedzy o Życiu. No chyba, że mądrze i świadomie wychowują a nie idą na łatwiznę.

Re: Wesela, dzieci jako goscie, jak bylo i jak jest

17 sie 2019, 15:42

Rozpisalam sie, przepraszam.

Slysze ciagle w kraju, ze wszyscy sa strasznie zapracowani, ze nie maja czasu nic, teraz wychodzi, ze nie maja czasu nawet na wychowanie dzieci....To chyba wogole cos nie tak, przeciez moja Mama i wszyscy w rodzinie, i naokolo pracowali, nie lezeli, ale zawsze mieli czas dla nas, na zabawe z nami, na rozmowe, jakies wyglupy, na sprawdzenie lekcji a w weekend pakowalismy sie nad wode. Na imprezy rodzinne byly wspolne wyjazdy.
Nie wierze w to zapracowanie Polakow bo nie jest taka prawda cala. Jestem na emeryturze, pod oknem podworze gdzie parkuje wiele aut no i niestety nie widze tych zapracowanych rodakow poniewaz zjezdzaja sie po pracy juz od 15:15 i wlasciwie podworko jest "zapakowane" o godzinie 16:15. Czyli dzien pracy sie zakonczyl.
Matki teraz maja wiele czasu, bo nie musza prac pieluch, gotowac ich, wieszac na sznurku i prasowac, nie musza gotowac jedzenia dla niemowlakow bo wszystko w sloikach, nie musza stac w kolejkach, nie musza tez gotowac dla meza bo czesto i gesto dzwonia po dostawe jedzenia albo zjedza cos na miescie a zreszta kupia gotowe jedzenie w kazdym sklepie. Nie poruszaja sie komunikacja miejska tak jak my kiedys bo maja swoje 4 kolka. Zycie jest dzisiaj dla rodzicow o wiele, wiele, wiele latwiejsze niz bylo dla naszych dziadkow, rodzicow i dla nas. Wiec nie moge potwierdzic i zgodzic sie z tym, ze tak strasznie zapracowana jest ta nasza, kochana Polska. Smutne jest to, ze rodzice chca odpoczac od wlasnych dzieci, tylko pytam czym tak sie zmeczyli :?:
Tak, doszlismy do tego, ze rodzice wlasciwie przestali byc rodzicami bo smart phone, internet itd. przejely role wychowawcy a rodzice tacy "zapracowani", ze chetnie sie godza na takie zycie. Grunt to spokoj widac. Nie ma dzieci na weselach - no bo przeciez rodzice chca miec czas dla siebie, zabawic sie. No i jak pisze Danka w zasadzie nie interesuje ich wesele krewnego czy krewnej bo przeciez to jak obcy ludzie. Ale nie byliby obcymi gdyby kontakty sie odnowily, po to sa zaproszenia na wesele.

Danka napisala: "Wiążą ich więzy krwi, ale tylko na papierze. Smutne to wszystko, bo tak naprawdę to są osoby dla siebie obce i nie czują żadnych więzi". To nie jest smutne to jest wrecz tragiczne. Jakis bubek czy glupia, pusta paniusia na internecie, obcy ludzie przeciez, z kim mlodziez, dzieciaki gadaja przez komunikatory sa im blizsi niz wlasna rodzina. Tragedia.

Re: Wesela, dzieci jako goscie, jak bylo i jak jest

17 sie 2019, 15:45

Pawle, masz 100% rację. Dziadkowie, rodzice byli autorytetami, skarbnicą wiedzy. No i wychowanie też było inne, uczono szacunku dla starszych i miał kto uczyć. Rodziny były z reguły wielopokoleniowe, a znaczna część babć czy matek zajmowała się po prostu domem. Dzisiaj struktura rodziny zmieniła się o 180 stopni. Dzieciaki mają inne, ciekawsze zajęcia, świat się otworzył dla nich. Dawne tradycje, powiązania rodzinne i mądrości dziadkowe są dla nich anachronizmem i najzwyczajniej w świecie je nudzą. Świat przyspieszył i to mocno, dawne zwyczaje odchodzą w niebyt. I szczerze powiedziawszy, to dzisiaj dziadkowie czy rodzice często uczą się od młodych sposobu myślenia:)

Re: Wesela, dzieci jako goscie, jak bylo i jak jest

17 sie 2019, 15:47

http://mamamamoc.pl/2018/03/16/kuzynostwo-ma-moc/
Autor: Mama ma moc!
2018 Marzec 16 Kuzynostwo ma moc

Kuzynostwo ma moc. Wielką! Nie wierzycie? Dowody poniżej!
Kuzyni mogą być dla siebie najlepszymi przyjaciółmi, opiekują się sobą, ochraniają siebie nawzajem, rozumieją się i jest to porozumienie zbudowane na czymś więcej niż podobne upodobania muzyczne. Są z tej samej rodziny, rozumieją niuanse i zwyczaje, których nikt z zewnątrz nie potrafi pojąć. Łatwo z nimi coś zaplanować, bo łączy ich wiele wspólnych doświadczeń. Wiadomo, na co można liczyć i czego się spodziewać. Są lojalni. No i jeśli tylko rodzice zadbają, by widzieli się (i tym samym mieli możliwość stworzenia bliskich relacji) nie tylko na ślubach dalekich krewnych, to znają się jak łyse konie i mogą na sobie polegać.
Kiedyś więź z kuzynem mnożyła majątek, dziś daje wsparcie.
Z kart historii wiemy, że kiedyś kuzynostwo postrzegane było jako narzędzie do umacniania więzi i pomnożenia bogactwa. W zachodnich społeczeństwach praktyka ta przestała funkcjonować, jednak kuzynostwo dalej nie traci na znaczeniu. Kuzyni żyjący blisko i których wiąże wspólne doświadczenie rodzinne, mogą być wsparciem dla siebie nawzajem, a niekiedy mogą żyć ze sobą tak blisko, jak rodzeństwa.
Związki między kuzynostwem są plastyczne. Ciotka zawsze będzie ciotką, a dziadek dziadkiem. Kuzyn natomiast może być tym, kogo dziecko akurat w danym momencie swego życia potrzebuje. Z tego powodu tak ważne jest utrzymywanie bliskich relacji z rodziną i wzmacnianie więzi między kuzynami.

Rozproszone rodziny.
Kuzyni są w dzisiejszych czasach znów szczególnie ważni, ponieważ rodziny stają się coraz bardziej rozproszone, twierdzi dr Kristina S. Brown z Alder Univeristy. „Stają się dodatkowym zasobem spoza rodziny pochodzenia”.
W dużej mierze zasoby te połączone są z emocjonalnym wsparciem. Kuzyn może stać się kimś, kto wesprze w trudnych chwilach lub z kim można świętować sukcesy. Dobra ciocia może oczywiście również służyć ramieniem i pozwolić się na nim np. wypłakać, ale kuzynom jest dużo łatwiej okazywać emocjonalne wsparcie, ponieważ łączy ich więź pokoleniowa. „Dzięki doświadczeniom, które wspólnie przeżywają, może rozwinąć się między nimi wspierająca relacja” mówi Brown. Pomimo więc tego, że kuzyni mogą być oddzieleni od siebie fizycznie, bardzo prawdopodobne, że będą połączeni w wyjątkowy sposób poprzez doświadczenie osób będących z tego samego pokolenia. To sprawia, że związki między kuzynostwem mogą być niezwykle szybko wznawiane nawet po długiej przerwie.

Więź ułatwia porozumienie.
Co więcej, związki te mogą również pomóc kuzynom lepiej zrozumieć siebie nawzajem, gdy dorastają i przyjmują odmienne opinie polityczne i społeczne, które mają tendencje do tworzenia podziałów.
„Bardziej prawdopodobne jest to, że w rodzinie będziecie mieli po prostu różne wizje polityczne niż to, że was one podzielą” mówi Brown. Badaczka zauważyła, że poza rodzinami intensywny i dzielący klimat polityczny może prowadzić do tego, że ludzie odwracają się od siebie. Rodzina tłumi ten efekt. „Więzy rodzinne powodują, że zgadzamy się ze sobą nie zgadzać”.

Kuzynostwo ma moc – premia za pokrewieństwo.
Wsparcie, jakie kuzynostwo sobie daje, ma podłoże ewolucyjne. Osoby z tej samej rodziny są bardziej skłonne do altruistycznych zachowań względem jej członków, ponieważ zwiększają tym samym prawdopodobieństwo przekazania swych rodzinnych genów dalej.
Badania z 2013 roku publikowane w British Journal of Psychology potwierdzają te założenia. Badacze odkryli, że badane osoby były o wiele bardziej skłonne pomóc krewnym, w tym kuzynom niż przyjaciołom. Stało się tak nawet wtedy, gdy naukowcy kontrolowali bliskość emocjonalną. Nawet jeśli nie było bliskiej więzi emocjonalnej z członkiem rodziny, to prawdopodobieństwo udzielenia mu pomocy było nadal wysokie. Nazwali to „premią za pokrewieństwo”.

Rola rodziców w tworzeniu bliskich związków między kuzynami.
Choć to może genetyczny impuls nakłania, by pomóc tym, którzy są z nami spokrewnieni, Brown wskazuje, że budowanie emocjonalnej bliskości jest również ważne i prawdopodobnie związane z podobnymi relacjami modelowanymi przez rodziców. Badaczka zachęca, by rodzice wyszli ze swoich stref komfortu i zrobili to, czego być może ich rodzice nie zrobili i nawiązywali, wzmacniali, dbali o więzi rodzinne z myślą o kolejnych pokoleniach.
Brown sugeruje, że to szczególnie istotne w obecnych czasach. Nawet jeśli kuzynostwo jest od siebie fizycznie oddalone, mieszka na odrębnych krańcach ziemi, to i tak mogą pielęgnować i wzmacniać swoje relacje dzięki mediom społecznościowym i aplikacjom mobilnym.

Poczucie wspólnoty.
Najważniejsze jest jednak uruchomienie, stworzenie tych więzi. Brown sugeruje, że rodzice powinni podjąć wysiłek, by zacieśnić więzi z kuzynostwem, nie tylko przy wyjątkowych okazjach, podczas których panujący chaos nie sprzyja tworzeniu bliskich związków. Ważne, by te więzi zacieśniać w sytuacjach codziennych.
To pozwala dzieciom stworzyć relacje właśnie na poziomie codzienności. Niezwykle istotne jest to, by kuzyni znali się z normalnego życia, ze wszystkim, z czym ono się w danej rodzinie wiąże. Dzięki takim doświadczeniom tworzy się poczucie wspólnoty.
Badaczka twierdzi również, że bliskie relacje dziecka z kuzynami, a nawet przyjaciółmi mogą być czasem silniejsze niż relacje małżeńskie.
Kuzynostwo ma moc! Od nas zależy czy bliską więź z kuzynami będą miały nasze dzieci. Zadbajmy o swoje pociechy również w ten sposób.

Oryginalny tekst: Patrick A. Coleman

Re: Wesela, dzieci jako goscie, jak bylo i jak jest

17 sie 2019, 16:25

To tylko kilka z wypowiedzi znalezionych w "sieci":

"Wg mnie wesele to impreza rodzinna. Uważam że czas dla dzieci powinien być też zorganizowany tym bardziej jeśli dzieci są zaproszone."

"... teraz pary młode organizują kąciki dla dzieci więc zawsze jest co robić, zawsze pytam czy będzie coś dla dzieci, raz nawet był animator i robił bańki mydlane"

"Ostatnio byłam na weselu, na którym byli animatorzy dla dzieci. Przecudowna sprawa. Córki praktycznie „nie było” od obiadu do 22. Córka nie miała wcześniej dużego kontaktu z dziećmi, myślałam że będzie się bała. Nic takiego. Animatorzy byli tak wspaniali, że dzieci nie chciały ich odstąpić na krok."

"Mieliśmy zapewniony pokój i "pilnowaczkę” do śpiących dzieci, gdy było trzeba utulić lub nakarmić to w chwilę byłam u góry."

Re: Wesela, dzieci jako goscie, jak bylo i jak jest

17 sie 2019, 21:06

Osobiście byłem na ponad 20 weselach i przypominam sobie tylko jedno bez dzieci - było to wesele w roku 1974 w Moskwie.
Osobiście urządzałem 3 wesela i tylko raz spotkałem się z jednostkową propozycją aby dzieci nie zapraszać. Wesele to moim zdaniem także pewien ważny element wychowania dzieci.

Re: Wesela, dzieci jako goscie, jak bylo i jak jest

18 sie 2019, 06:39

Grazyna, dziekuje bardzo za "Kuzynostwo ma moc", jest mi to bliskie bo wychowalam sie
z czterema kuzynami, z dwojka na codzien a z druga dwojka kontakty byly bardzo czeste.
Wiezi takie istnieja az do smierci.
Wesela to uroczystosci celebrowania milosci i rodziny /tak, tak frazesy z TV/,
odrzucanie obecnosci czesci tej rodziny poniewaz sa dziecmi dla mnie jest poprostu egoistyczne
i nielogiczne. Wesele, prosze wybaczyc szczerosc, to jeszcze jedna impreza taneczno-alkocholowa
z jedna wielka roznica, ze ta impreza kosztuje goscia sporo pieniedzy, ktore sa przeciez oczekiwane
w kopertach przez pare mloda i moglyby byc wydane w naprawde niewielkiej czesci na koszty talerza
dla dzieci. A krzyki dzieci, placz czy platajace sie dzieci pod nogami :?: niejeden dorosly na weselu
robi to samo i jest dobrze :lol:

Re: Wesela, dzieci jako goscie, jak bylo i jak jest

18 sie 2019, 10:15

Hania napisał(a):... Wesele, prosze wybaczyc szczerosc, to jeszcze jedna impreza taneczno-alkocholowa ...

Od początku dyskusji oczekiwałam, czy ktokolwiek wypowie się w sprawie uczestnictwa dzieci w rodzinnej uroczystości, gdzie mało kto stroni od alkoholu.

Mam w tym temacie swoje zdanie, a szczególnie jestem bardzo dumna z wypowiedzi mojego Syna.
Kiedy miał około 20. lat powiedział : Nigdy nie widziałem mojej Mamy pod wpływem alkoholu.

Czy dzieci powinny widzieć rodziców wychylających kielichy?
Uważam, że nie.
Wesele - uroczystość z alkoholem, więc dla dorosłych.
Komunia św. - uroczystość dziecka, więc dzieci, dzieci, dzieci, ...
Pogrzeb - żegnają zmarłego wszyscy.

Re: Wesela, dzieci jako goscie, jak bylo i jak jest

18 sie 2019, 10:36

Potwierdzam iż wesele to kosztowna uroczystość nie tylko dla młodych , ale przede wszystkim dla gości, którzy mieszkają daleko.
Dojechać trzeba, a benzyna kosztuje. Osiem czy dziesięć godzin jazdy czyni iż człowiek jest zmęczony.
Wobec tego trzeba przyjechać wcześniej jeden dzień żeby odpocząć i wyjechać przynajmniej dzień póżniej żeby się chociaż na chwilę poweselić bo droga do domu długa i żmudna.
Kierowca musi być wypoczęty, a koszt wesela dla takiego gościa zwiększa się podwójnie :) Dzieci żle znoszą długą podróż w fotelikach.
Przy zmianie klimatu często chorują, są marudne i wymagają opieki rodzica nie zaś zabawy. To chyba zrozumiałe dla każdego.
Zmęczenie dzieci powoduje , że niewiele pamiętają z wesela, a za chwilę zapomną wszystkich wujków, ciocie i ich dzieci jeżeli nie kultywuje się w inny sposób zawartych znajomości.

Wesela, pogrzeby czy komunie to nie jest jedyna forma kontaktu między rodziną.
Dzisiejsze czasy oferują wiele ciekawszych form i młodzi z tego chętnie korzystają. Moje dzieci znają wszystkich moich kuzynów ich dzieci i ich wnuków pomimo tego że na żadnym weselu nie były.
Mało tego znają je osobiście bo często wybieramy się w rodzinne strony i w miarę możliwości odwiedzamy każdego chociażby na chwilę.
Wtedy łatwiej zapamiętają i skojarzą o kogo chodzi i utrzymują kontakty przez facebooka.

Pozdrawiam,
Mirka G.

Re: Wesela, dzieci jako goscie, jak bylo i jak jest

18 sie 2019, 12:43

Od początku dyskusji oczekiwałam, czy ktokolwiek wypowie się w sprawie uczestnictwa dzieci w rodzinnej uroczystości, gdzie mało kto stroni od alkoholu.


Myślę, że nie w tym GŁÓWNA rzecz. Poprawcie mnie jeśli się mylę ale wesela, które ja pamiętam, z lat 60-tych i może trochę 70-tych - choć te późniejsze juz były inne - to była Zabawa i Spotkanie Rodzinne. Były rytuały ale głównie - jak i na pogrzebach - rozmowy co, komu u kiedy sie przydarzyło. Kto się urodził, kto umarł ale przede wszystkim POZNAWANIE dalszych członków Rodziny. Odnawianie znajomości ale też odgrzewanie animozji ;) To wszystko przy znakomitym jedzeniu i oczywiście morzu alkoholu - najczęściej wódki. I nikt nie robił tragedii, że wujek Józek spił się i śpi na werandzie bo wszyscy wiedzieli, że ciężko pracuje cały rok a teraz mamy czas Zabawy. Owszem, były jednostki, o których wiedziano, że 'za kołnierz nie wylewają' ale takich Pacjentów się pilnowało i pacyfikowało na zasadzie: Zdzisiu masz już dość, idź się przewietrzyć. To też był element wychowawczy. Człowiek patrzył i się uczył: kulturalnych zachowań, respektu wobec starszych, podpatrywania starszego kuzynostwa i uczeniem się tego co dziś wulgarnie nazywa się 'wyrywaniem lasek' a wówczas było nauką flirtu i wielu, wielu innych rzeczy, które później procentowały w życiu... Można by napisać całą powieść - zresztą opisuje to np. Wańkowicz czy Iwaszkiewicz.
Ale to niestety przeszłość....

Mirko
Wesela, pogrzeby czy komunie to nie jest jedyna forma kontaktu między rodziną. Dzisiejsze czasy oferują wiele ciekawszych form i młodzi z tego chętnie korzystają. Moje dzieci znają wszystkich moich kuzynów ich dzieci i ich wnuków pomimo tego że na żadnym weselu nie były. Mało tego znają je osobiście bo często wybieramy się w rodzinne strony i w miarę możliwości odwiedzamy każdego chociażby na chwilę. Wtedy łatwiej zapamiętają i skojarzą o kogo chodzi i utrzymują kontakty przez facebooka.


Jestem pełen podziwu. Ale chyba potwierdzisz, że podtrzymywanie takich relacji to zasługa jednego lub kilku 'moderatorów' rodzinnych. U nas też był coroczny rytuał w okolicach Wszystkich Świętych: spotykalismy się, zjeżdżała się Rodzina z całej Polski. Niestety :( Seniorka Rodu zaniemogła i spotkanie, pierwszy raz od bodaj trzydziestu lat się nie odbyło. Młodzieży wystarczą wirtualne kontakty. my potrzebujemy żywego słowa.
Ostatnio edytowano 18 sie 2019, 15:05 przez Paweł Wietrzykowski, łącznie edytowano 1 raz

Re: Wesela, dzieci jako goscie, jak bylo i jak jest

18 sie 2019, 13:16

Pawel dziekuje, wlasnie dokladnie tak bywalo i bywa nadal, tylko alkohole sie zmienily
troche na bardziej, ze tak powiem modne i wyszukane.

Nie pisalam wyzej o upojeniu alkoholwym gdzie goscie leza z glowami w talerzach i gdzie
dzieci musza sie wstydzic za matke czy ojca. Nie bylam zreszta nigdy na takim weselu.
Nie pisalam tez o rozmowach miedzy krewnymi, bo uznalam to za oczywiste, ze wesele
to jak rodzinny update informacji :wink:

Re: Wesela, dzieci jako goscie, jak bylo i jak jest

18 sie 2019, 14:14

Paweł pałeczkę trzeba umiejętnie przekazać młodszym z rodziny. Właśnie poprzez facebooka córce mojego kuzyna [26 lat] udało się zorganizować taki właśnie zjazd. Wyżywienie catering, ciasta upiekły mieszkające w pobliżu kuzynki, które także zaoferowały nocleg. Była muzyka, plac zabaw dla dzieci , wiele „ żywych rozmów” do białego rana. Na zjazd przybyło aż 112 osób [ większość osób młodych] co przekroczyło wszelkie oczekiwania tak, że musiano szybko zamieniać salę wiejską na większą w innej miejscowości. Tak się wszystkim spodobało, że już planujemy następny za 5 lat. Przedział wiekowy od kilku miesięcy do 83 lat. Fakt, że wszyscy się znamy od bardzo dawna,odwiedzamy się etc, ale poprzez jego formę udało się zawęzić bardziej nasze kontakty poznając bliżej osoby, które do rodziny wkroczyły w ostatnim czasie.
Nie jest tak źle jak się nam wszystkim wydaje. Młodzi potrzebują nie tylko „żywego słowa”, ale także codziennej znajomości, którą oferuje facebook. Są różne opinie na jego temat, ale nie bójmy się powiązać tradycji z nowoczesnością i poprzeć potencjał jaki drzemie w naszych młodszych potomkach. Niech oni organizują po swojemu takie spotkania, a my jako starsi popierajmy je swoim udziałem :).

Pozdrawiam,
Mirka G.

Re: Wesela, dzieci jako goscie, jak bylo i jak jest

18 sie 2019, 15:07

Mirko, to sedno wszystkiego:
pałeczkę trzeba umiejętnie przekazać młodszym z rodziny

to trzeba sobie powiesić nad łóżkiem i codziennie powtarzać !! Bez tego nie ma Rodziny

Re: Wesela, dzieci jako goscie, jak bylo i jak jest

18 sie 2019, 15:38

Troche nie rozumiem, wesela nie ale spotkania rodzinne na 112 osob tak ?
Przeciez to jak male wesele i dojechac te kilometry takze trzeba i beznzyne kupic,
wiec jaka roznica ? Ze spanie u kuzynki za darmo ?
Wszedzie sa koszta, taki zjazd rodzinny takze kosztuje. Kazdy musial sie zlozyc na ten catering,
alkohol, napoje, ciasta itd., plus koszta dojazdu i nowe ubranie na spotkanie bo wypada sie "pokazac". Dzieci dojezdzaja z rodzicami autem na wesele i zjazd rodzinny we fotelikach, takie same kilometry. Marudza tak samo i zle znosza podroz tak samo, ale wystarczy, ze zobacza swoich "nowych"
rowiesnikow to mija zle samopoczucie i wszelkie podrozne fochy.

Re: Wesela, dzieci jako goscie, jak bylo i jak jest

18 sie 2019, 16:13

Odnoszę wrażenie, iż jest spora różnica pomiędzy przyjęciem weselnym, a zjazdem rodzinnym.
Na wesele Młoda Para zaprasza gości i są to osoby bliskie, z dwóch różnych rodzin - koszty ponoszą organizatorzy wesela, to oni zapraszają.
Na zjazd rodzinny, członkowie familii przybywają dobrowolnie - zatem uczestniczą w przyjęciu i w kosztach.

Co do stroju - wesele wymaga "bardzo eleganckiego odzienia i wyglądu", który jest między innymi wyrazem szacunku dla Pary Młodej.
Ponad to, obowiązkowo prezent lub koperta, kwiaty, ...

Zjazd rodzinny nie jest już tak oficjalnym przyjęciem, nie ma Pary Młodej, są członkowie jednej rodziny, którzy cieszą się z możliwości
spotkania i jak to mówimy, z pogaduch rodzinnych, poznania nowych członków rodziny i nie ma kto odebrać "kopert".
Długie eleganckie kreacje z "wachlarzem w dłoni" smokingi etc., pewnie by wprowadziły nie jedną osobę uczestniczącą w zjeździe w osłupienie.

Bywa także, że przyjęcie weselne jest organizowane parę dziesiątek kilometrów od miejsca zamieszkania czy kościoła.
Zjazd zawsze organizuje się w miejscu, z którego rodzina się wywodzi, jest Msza Święta w kościele, w którym przodkowie byli chrzczeni, brali śluby i spoczywają na cmentarzu parafialnym. Uczestnicy odwiedzają również ich groby.
Temat zjazdów był już na Forum poruszany.

Re: Wesela, dzieci jako goscie, jak bylo i jak jest

18 sie 2019, 17:36

Odnoszę wrażenie, iż jest spora różnica pomiędzy przyjęciem weselnym, a zjazdem rodzinnym.


Danusiu, jest ZASADNICZA. Wesele ma ustalony, twardy termin. No i to o czym piszesz: pełna gala, wydatki etc. Zjazd rodzinny planuje się w terminie dogodnym większości. Bez zadęcia i fanfarów. na zasadzie dobrowolności.

Re: Wesela, dzieci jako goscie, jak bylo i jak jest

18 sie 2019, 21:13

Dodam jako ciekawostkę, że kilkanaście lat temu uczestniczyłam w weselu, na którym liczba gości przekraczała 400 osób [ dwupoziomowa restauracja] . Czyli po 200 osób z każdej strony. Wesele odbyło się na Podhalu , gdzie w zwyczaju było zapraszanie całej rodziny, a jak jej tyle jedna ze stron nie miała [ musiało być po równo] to zapraszano innych gości nie związanych z rodziną. Można to nazwać weselnym zjazdem rodzinnym. Nie zwracano jednak uwagi ani na pochodzenie takiej osoby[ czy góral czy ceper] , ani na jej status majątkowy, bo to było wesele, a nie interes. Każdy miał się najeść do syta, zabawić, poznać, odstresować, a w kopertach było co łaska [ wesele zawsze się zwracało z nawiązką ]. Najważniejszą rolę w kwestii majątkowej odgrywali i odgrywają do dzisiaj chrzestni gdyż oni mają w obowiązku „sypnąć kasą” [ nie małą] i tego bardzo przestrzegają. Nie było problemu z noclegiem gdyż przeważnie goście pochodzili z pobliskich miejscowości, a jak przyjezdni to zawsze znalazło się nieodpłatne miejsce w góralskiej chałupie.
Towarzystwo się tak pięknie bawiło przy góralskim zespole iż wydawało się, że wszyscy są jedną rodziną bez żadnych zatargów, niepotrzebnych zgrzytów etc. Dzieci było pełno i bawiły się razem z rodzicami lub same ze sobą, ale pod czujnym okiem dorosłych. Pełen luz, swoboda, emanująca radość oraz piękna oprawa weselna wraz z dorożkami, śpiewem etc. Góralskie wesele z serdeczną atmosferą, którą pamięta się przez lata.

Rozumiem Hanię, że tęskni za weselami pełnymi dzieci, ale trzeba wziąć pod uwagę ich komercjalizację.

Pozdrawiam,
Mirka G.

Re: Wesela, dzieci jako goscie, jak bylo i jak jest

19 sie 2019, 16:57

Tak, temat zszedl z toru, sama sie wciagnelam niepotrzebnie.
Reasumujac sa tacy, ktorzy chetnie widza dzieci na weselu i tacy, ktorzy uwazja, ze wesele nie jest dla dzieci z roznych powodow. Tak juz jest, zdania sa podzielone.
Kiedy mieszkalam poza Polska/ w jednym z najbardziej skomercjalizowanych krajow/, na wszystkich weselach gdzie bylam byly dzieci i to bez nianki i "zabawiaczy". Dzieci zajmuja takie samo wazne miejsce,/ jesli czasami nie wieksze/, w zyciu rodzinnym jak dorosli, nikt ich nie odseparowuje od doroslych. Dzieci to blogoslawienstwo, powod do dumy i zadowolenia.
Odpowiedz