Ciekawe historie, ciekawe miejsca, biografie ciekawych osób związanych z Wielkopolską, historie rodzinne, artykuły o genealogii.
Odpowiedz

Albina - wrzesińska zjawa

31 paź 2020, 14:56

Muzeum we Wrześni zamieściło na swoim profilu facebookowym film "Albina - wrzesińska zjawa"
https://www.facebook.com/MuzeumWrzesnia ... 1921626644

Albina Daszkiewiczowa, która zmarła we Wrześni 17.03.1845.
Ksiądz odnotował w księdze zmarłych: Pochowana na cmentarzu parafialnym 19 marca, przeniesiona 22 kwietnia na cmentarz przy kościele parafialnym i [...] w krypcie od wschodu przy krzyżu za zgodą Najjaśniejszej Rejencji.

Tekst z łaciny przetłumaczył Bartek (dział tłumaczenia).

Legenda o Albinie Daszkiewiczowej (dla tych, którzy nie korzystają z facebooka, a chcieliby poznać historię Albiny Daszkiewiczowej).

Tuż przy wejściu głównym do kościoła parafialnego we Wrześni, od ul. Poznańskiej (dzisiejsza Jana Pawła II) stał skromny nagrobek z napisem „ Tu spoczywa śp. Albina z Eliaszewiczów Daszkiewiczowa żyła lat 31- umarła 17.03.1845r.” Były czasy kiedy prababki i pradziadkowie nasi omijali to wejście, wchodząc dwoma innymi. Według ustnej tradycji rzecz miała się następująco: około 1835 roku osiedlił się we Legenda o Albinie Daszkiewiczowej:Wrześni kupiec Daszkiewicz i otworzył skład kolonialny z zajazdem w kamienicy przy rynku. Ożenił się ze znana z bogobojności dziewica Albiną Eliaszewiczówną. Małżeństwo to żyło zgodnie, miłując się wzajemnie. Zdrowie jednak nie dopisywało zacnej małżonce. Chorowała często i długo. Czując zbliżający się koniec żywota prosiła męża, aby ją pochował przy kościele, który codziennie do ostatniej chwili odwiedzała, modląc się gorąco. Istniał już wówczas zakaz grzebania zmarłych w śródmieściu i przy kościołach. Pomimo więc usilnych starań i próśb do wyższej władzy duchownej, ówczesny proboszcz wrzesiński odmówić musiał wykonania ostatniej woli zmarłej. Pochowano ją na cmentarzu na Berdychowie (dzisiejsza ul. Gnieźnieńska) . Pogrzeb odbył się przy współudziale licznego duchowieństwa i niezliczonych tłumów ludności. Od dnia pogrzebu jednak zaczął się w mieście niepokój. Mieszkańcy domów położonych naprzeciw kościoła widzieli codziennie wieczorem czarno ubraną postać, wchodzącą bramą główną na teren kościoła, klękającą i modlącą się dłuższy czas. Paniczny strach ogarniał mieszkańców tej części ulicy. Udano się do księdza proboszcza, który zarządził modły specjalne za duszę zmarłej. Nie pomogły wszakże modlitwy ani wszystkie dalsze zarządzenia kościoła. Duch zmarłej Daszkiewiczowej ukazywał się nadal codziennie na ulicy, zawsze o tej samej godzinie i klękał w jednym i tym samym miejscu. Daszkiewicz w dalszym ciągu czynił starania o przeniesienie zwłok małżonki, ale bez skutku. Kiedy jednak sprawa zaczęła przybierać rożne rozmiary i w oznaczonej godzinie ulica wprost pustoszała, kilkunastu obywateli miasta na czele z Daszkiewiczem udało się do proboszcza. Razem z nim pojechali do Gniezna, aby przedstawić sprawę księdzu arcybiskupowi. Po długich staraniach nadeszło wreszcie pozwolenie na przeniesienie zwłok. Odbył się drugi pogrzeb tak wspaniały i liczny jakiego miasto od przewiezienia zwłok księcia Józefa Poniatowskiego ulicami Wrześni nie pamiętało. Po spełnieniu ostatniej woli zmarłej, widmo przestało się ukazywać i życie w mieście powróciło do normy.
(według opracowania Hanny Bachorz "Września, historia - zabytki - legendy)

Pozdrawiam
Hania
Odpowiedz