Ciekawe historie, ciekawe miejsca, biografie ciekawych osób związanych z Wielkopolską, historie rodzinne, artykuły o genealogii.
Odpowiedz

Gąski świętomarcińskie

18 wrz 2011, 21:44

Na wbc "Skorowidz polskiego przemysłu i handlu" z 1912r.w dziale spożywczym są wymienione "Gąski świętomarcińskie
A.Posłuszny Gniezno".Rogale świętomarcińskie wszyscy znamy,ale gąski?
Czy chodzi o tuczone gęsi na pieczeń? Czy ktoś słyszał coś o tych gąskach?
Pozdrawiam.
Barbara

Re: Gąski świętomarcińskie

19 wrz 2011, 06:52

Tłusta gęś pieczona na św. Marcina to dawna wielkopolska tradycja, dziś niemal zapomniana :(
Paradoks, że rogale, które "wszyscy znamy" liczą sobie (tj. tradycja w tej postaci) dopiero 120 lat....

Re: Gąski świętomarcińskie

19 wrz 2011, 10:18

O wspomnianej gęsi mówią przysłowia:
Na Świętego Marcina najlepsza gęsina
Na święty Marcin gęsi tuczone dobrze smakują, gdy upieczone.
Gdy Marcinowa gęś po wodzie, będzie Boże Narodzenia po lodzie.
Na Marcina, gęś do komina.


Pisał o niej również Kasper Twardowski:
…Polacy zaś ten zwyczaj mają.
W dzień świętego Marcina gęś tłustą piekają.
Skąd dwój pożytek biorą gospodarze starzy:
I mięso i praktykę ,jeśli się im zdarzy
Widzieć makuły śniade kości obnażystej,
Spodziewają się pewnie zimy oparzystej;
Jeśli też rydzowata,z brzegów zapalona,
Zapewne zima będzie przykra i szalona.
Będzie li też bielizny miała w sobie wiele,
Niepochybna stateczność sanice się ściele


Pozdrawiam
Eugeniusz

Re: Gąski świętomarcińskie

19 wrz 2011, 11:24

Gęsi z tego co wiem hoduje się sezonowo, stąd pewnie tradycja ich bicia na św. Marcina.

Nie do końca to tradycja tylko wielkopolska - przenosimy się w Lubelskie:
Oskar Kolberg, Dzieła wszystkie Tom 17, strona 139 napisał(a):2. „Zamożna gospodyni w jesieni w dzień św, Marcina, zabija gęś i piecze w piecu, a gospodarz obdzieliwszy swoją czeladkę cząstkami z tej gęsi, sam sobie zostawia piersi, ostrożnie mięso objada, oczyszcza kość piersiową, a jeżeli jest biała, rokuje zimę suchą i stałą.; - jeżeli jest sinawa i czerwona, zimę słotną; -jeżeli pół biała od góry a pół czerwonawa od spodu, wtedy pierwsze pól zimy ma być suche, drugie pół zimy słotne; - jeżeli w centki tu i ówdzie nakrapiana, znaczyć to ma zimę burzliwą i śnieżną. Te przesądy są nawet udziałem klas wyższych, u których zabicie gęsi w ten dzień i uważanie zimy, jest już powszechnym zwyczajem". (Lud, Ser. VII, str. 110, nr 21).

3. „Pieczenie gęsi na św. Marcin, bardzo dawnych czasów zasięga; ztąd to zapewnię pochodzi, że włościanie zwykle natenczas znosili daniny, między któremi były także gęsi. Pobierający mając ich dostatek, spraszał gości na ucztę, z pieczonej gęsi. Zazwyczaj gęś pieczoną bywa podówczas z kwaśnemi jabłkami (w nadzieniu). Bicie i pieczenie gęsi na św. Marcin, może więcej stąd pochodzi, że są wtenczas najtłustsze i najsmaczniejsze, a wszakże to się podobnie dzieje z baranami pod jesień".
Moja teściowa mawiała że 'gęś to latarka'(?) - znaczyło to tyle że ptaszysko wielkie ale puste w środku a i mięsa nie ma zbyt wiele.
Warto o tym pamiętać zapraszając gości na obiad w listopadzie :-)

Re: Gąski świętomarcińskie

19 wrz 2011, 18:36

Co do gęsiny to tradycyjnie robiono z niej również półgęski wędzone. Produkt wpisany na listę produktów tradycyjnych i regionalnych. Przepyszne, polecam.
Pozdrawiam.
Daniel

Re: Gąski świętomarcińskie

19 wrz 2011, 19:25

W tradycjach pogranicza z zaborem rosyjskim funkcjonował dawny zwyczaj kupowania w Kongresówce dużych ilości gęsi i przeganiania ich w sposób legalny przez punkt celny w Wójcinie. Zakupione w okolicach Wilczyna gęsi gromadzono na okolicznych łąkach i tam dokonywana procesu kucia gęsi. Polegało to kucie na przeganianiu ptactwa przez zagłębienie ze roztopioną smołą tak by usmarowały sobie one łapy. Za niecką był drobny piasek, który przylepiał się do tej smoły, dalej była kolejna płytsza niecka ze smołą, a za nią grubszy piasek - żwir, który po oblepieniu i zastygnięciu stanowił swoistą podkowę. Tak zabezpieczone gęsi gnano kilkanaście kilometrów przez punkt celny po stronie rosyjskiej w Kownatach, a po stronie pruskiej w Wójcinie do Strzelna, gdzie podczas jesiennych targów sprzedawano ptactwo do okolicznych miast: Inowrocławia, Gniezna, a nawet Bydgoszczy.

Gęś nie podkuta, lub słabo podkuta mogła pokonać niewielki odcinek trasy. Szybko zdzierała sobie "podeszwę" i nie nadawała się do dalszej drogi. Za każdym takim stadem jechał wóz i wyłapywano kulejące ptaki i ładowano na niego. Jedna taka partia gęsi liczyła nawet kilkaset sztuk.

W mojej tradycji domowej - po kądzieli młynarskiej - gęsina była często podawana w okresie późnojesiennym i zimowym. A że ptaki były tłuste, to babcia gromadziła wytopiony gęsi tłuszcz, zwany smaluszkiem i na nim piekła pączki. Rarytas, jaki tylko na młynie w Kawce u babci Marii można było skosztować. By pączki nie piły tłuszczu, babcia dodawała do ciasta odrobinę spirytusu. Podobnie piekła ciocia Ania na młynie w Strzelnie i moja mama. Smak tych pączków pozostał mi do dzisiaj, ale tylko w rozmyślaniach wirtualnych.

Marian Słowianinem zwany

Re: Gąski świętomarcińskie

11 lis 2020, 22:05

U Pfitznera sprzedawano gąski świętomarcińskie... na słodko



Obrazek

Niestety nie mam pojęcia czym mogła być wspomniana "wiedeńska masa" w miejsce piaskowych babek, ale czytając o gąskach marcepanowych w "brutwannie" od razu mam przed oczami figurki marcepanowe ze sklepu Dudzika na Jeżycach. Moje ulubione były różowe marcepanowe świnki. Swoją drogą, w czasach, gdy już trudno o prawdziwą gęś, to może jakiś cukiernik wypiekłby babeczki w kształcie gęsi? Byłaby radocha. Marcepanową "w brutwannie" też bym nie pogardziła ;)
Odpowiedz